niedziela, października 22, 2006

rekordy...

Dzis zrobilismy 10 km !!! Ale po kolei.. :)

Po Portowym pozegnaniu z Tal i Odedem w deszczowym Manteigas, nastepnego ranka wyjezdzamy z zamiarem pokonania przeleczy 1500m (Penhas de Saude) - caly czas pada, zimno (ok 3C) i wieje na maxa, Kasia chora (przeziebienie), Lukasz chory (umyslowo - tak mowi Kasia)... no i wspinamy sie - "apocalipse now" - wyszlo tego chyba niecale 4 godziny - ale mniej wiecej tyle w gorach teraz trwa dzien :) W miedzyczasie poszla nam detka (w mega ulewie - rozpoczynajac cala serie pekajacych detek - ale o tym pozniej)... w koncu zziebnieci i zauroczeni zamknietym schroniskiem znajdujemy nocleg w pensjonanie "niedrogim" oczywiscie ;) Ale dostajemy do pokoju 2 grzejniki olejowe i urzadzamy sobie saune - jest super - nazajutrz wszystkie rzeczy suche :) Potem zjazd do Covilha i decyzja - zostawiamy deszcze niespokojne i jednak jedziemy pociagiem do Coimbry - po drodze jeszcze tylko jedna detka do wymiany i siedzimy w wagonie..

Widoki za oknem pociagu piekne, a my z nieco smutnymi minami, bo natura postawila na swoim.. Ale i tak wjechalismy tam gdzie mielismy wjechac najwyzej - szkoda tylko widokow - wszystko pamietamy tak jakby "przez mgle".. ;) .. i zdjec tez nie narobilismy zbyt wiele, bo aparat nosa nie dal rady w te niepogode wystawic..

W Coimbrze zwiedzamy i dochodzimy do zdrowia.. ruszamy w niedziele rano - MEGA DESZCZ (ale cieplej nieco) :) - i AWARIADY :) - na odcinku dzisiejszych 10 km zaliczone 3 gumy + smarowanie przerzutek (pozdrowienia dla rowerowej strazy miejskiej w Coimbrze !!!).

Ostatecznie ladujemy w miasteczku Condeixa i czatujemy na poranne otwarcie lokalnego sklepu rowerowego : polujemy na detki i chyba jakies grubsze opony czy co.. :)

Mamy juz troche dosc ekstremalnych pogod, ktore psuja nam zdrowie, nerwy i plany.. - czekamy na slonce i cieply wiatr w plecy :) Ale co tam - zaraz idziemy sobie podniesc poziom czerwonych krwinek :)

środa, października 18, 2006

portugalia w deszczu, a my w samym srodku tego wszystkiego... :)

Wczoraj rano - wydobywszy sie z namiotu w Guarda, po nocy calej nasiaknietej deszczem i przerazliwie swiszczacym i zimnym wiatrem, mielismy w glowie tylko jedno -"ratujemy sie kto moze" i wsiadamy w pociag do Coimbry.. ale.. tuz za brama pola namiotowego nagle zaswiecilo, zablysnelo, zaiskrzylo, wiatr zaprzestal wiac a my juz wiedzielismy co z tym robic - jedziemy dalej w gory - Serra da Estrela..

Po godzinie jazdy bylo juz jasne, ze pogoda wystawila nas na pokuszenie a my - wiadomo - mlodzi - dalismy sie latwo zwiesc.. cali mokrzy dojezdzamy w koncu do gorskiej wioski Manteigas, gdzie goscimy nieco dluzej niz bysmy chcieli i zamiast wloczyc sie po szlakach - zwiedzamy okoliczne knajpy. Pada non-stop juz przez 2 dni a nasze buty nie zdazyly nawet wypuscic wody :)

Na szczescie nie jestesmy sami : w uroczej pizzerii poznalismy pare mlodych ludzi z Izraela (Tal i Oded). Nasza wyprawa nie zrobila na nich wiekszego wrazenia - Tal i Oded 2 lata temu w 12 miesiecy objechali rowerem kawal Azji :) Tak to wlasnie milosnicy rowerowej wloczegi spotykaja sie w malej gorskiej wiosce w Portugalii i wymieniaja sie opowiesciami :)

Prognozy pogody na nastepne 7 dni sa nieciekawe : cala Portugalia w deszczu :/
Jezeli jednak uda nam sie wcielic w zycie patent z workami foliowymi nakladanymi na buty to jutro rano poplyniemy dalej - na zachod - poprzez gory wprost do Coimbry..

Nadajemy juz w nastepnej kafejce.. Pozdrowienia !

zdjecia - pack 2



Radosc Kasi..



Zwyciestwo nad Portugalia wymaga ofiar.. My wygladalismy podobnie po "skrocie" do Lamego..



Co ?? Juz w Maroko ??



Zwiedzamy prawdziwa winnice - wszedzie pachnie.. winem :)



Niestety juz po zbiorach..



Widok z naszego namiotu na winnice goscinnego gospodarza..



hmmm...



Porto specjalnie dla nas zostaje najpierw nabrane w butelke..



Teraz juz wiemy jak to sie naprawde robi..



Zostawiamy Douro za plecami i pedzimy na poludnie - krajobraz kopcowy.



Pedzimy pedzimy..



...



Malownicze winnice po prawej..



Paleolityczne ryty naskalne po lewej..



Nocleg w rozleglych krzaczorach.. Weze vs rowerzysci : 0-0



Wspinamy sie na wyzyny..



... i po drodze mijamy wezyny.



Poczatek konca naszego zdrowia :) Wietrzny podjazd pod Guarda..

poniedziałek, października 16, 2006

...

opisy do zdjec i reszta fotek - wkrotce - w tej chwili nas juz wypedzaja.. ;)

Guarda

Pada i wieje silny wiatr. Gory prowincji Beira,miejscowosc Guarda - najwyzejpolozone miasto Portugalii. 400 km przeprawy przez gory za nami.. Wreszcie udalo nam sie znalezc internet i chwile czasu, by zamiescic pierwsza relacje z podrozy.Rowerowanie rozpoczelismy w Porto,gdzie spedzilismy az 3 dni! :) Miasto urzeklo nas niezwykla i niepowtarzalna atmosfera i, mowiac szczerze, trudno bylo tak po prostu stamtadwyjechac.. W kazdym razie dobrze nam zrobil pobyt w tym czarodziejskim miescie - po trudach zwiazanych z przygotowaniami do podrozy, szalenczym tempie konczenia wszelkich prac, dopinania ostatnich guzikow dalismy sie przeprpwadzic na druga strone lustra, gdzie otworzyl sie przed nami zupelnie inny swiat, do niczego niepodobny, tetniacy mnostwem kontrastow uchwytnych w kazdym zakatku miasta, gdzie piekno wylania sie z brzydoty, bogactwo z biedy, a szczescie zaklete jest w chwili spotkania czlowieka z drugim czlowiekiem. Mnostwo tu biedy zakorzenionej w kretych uliczkach, niemal zapomnianych, zmurszalych budynkach, ktorych na wpol otwarte okna kryja zagadkowe spojrzenia starcow i niekonczace sie zywoty wychudlych kotow. W powietrzu gryzacy zapach uryny, a tuz za rogiem Sandeman czestuje lampka mocnego porto... Wejsc w te spirale czasu i odkryc te rzeczywistosc to tak, jakby kupic bilet w jedna strone i pozegnac sie z tym, co znane do tej pory.. Cudne to i takie przerazajace zarazem.

W Porto poznalismy Asie i Andrzeja, ktorzy podobnie jak my podrozuja rowerami po Portugalii. Wspolnie zwiedzalismy miasto, wspolnie degustowalismy porto w Villa Nova de Gaia i byl to bardzo przyjemny poczatek podrozy w nieznane.. Wkrotce jednak nasze drogi sie rozeszly - znajomi Polacy pojechali wzdluz wybrzeza, a my wybralismy opcje wzdluz Rio Douro - wijacej sie dziwiczo posrod niekonczacych sie winnic i gajow oliwnych, drwiacej z naszego wysilku i tesknoty za chwila wytchnienia w odmetach «zlotej rzeki«.Wybierajac te trase nie zdawalismy sobie sprawy z tego, ze bedzie ona prowadzic przez gory, ze istnieje tylko podjazd lub zjazd, ze tak bedzie przez niemal 400 km..:)Jestesmy jednak zgodni co do tego, ze warto bylo - kraina winem i oliwa plynaca oczarowala nas bogactwemkrajobrazow «na wyciagniecie reki«, za kazdym kolejnym zakretem odkrywalismyistne cuda natury, a wszystkie one okraszone fantastyczna pogoda i serdecznoscia Portugalczykow wspierajacych nas na podjazdach i zjazdach radosnym podrygiwaniem samochodowych klaksonow..:)Obfitosc samych pozytywnych wrazen pcha nas do przodu, magia Douro oraz gorzystych pustkowi w kolejnej krainie - Beira Alta - kaza zapomniec o trudach rowerowej wspinaczki i wzmagaja apetyt na wiecej i wiecej podobnych chwil..

Jesli chodzi o odcinek, ktory mamy za soba, sa to nastepujace miejscowosci:- Porto - Castelo de Paiva - Peso de Regua - Lamego /wdrapalismy sie do tej miejscowosci po to, by obejrzec mecz Polska-Portugalia 11.10 :) Trasa byla tak piekna, ze chcialo sie pasc na kolana i plakac ze szczescia nad tym gorskim rajem../- Pinhao - zjechalismy na kolacje na najpiekniejszy dworzec kolejowy regionu..:)- Ervedosa - przedtem nocleg w gorach, w winnicy Frei Estavao, gdzie nastepnego dnia zwiedzalismy destylarnie porto,a na koniec dostalismy butelke 14-letniego porto w prezencie..:)- Vila Nova de Foz Coa /odcinek od miejscowosci Sebadelhe do mniej wiecej Freixedas to cudowna «samotnia« - pasma winnic zastepuja gaje oliwne, jak okiem siegnac wszedzie rozciagaja sie rozlegle stepy wypalone sloncem,na zboczach gorpasa sie owce lub kozy, a osady ludzkie przywodza na mysl kamienne chaty naszych praprzodkow. Na szczytach tych niezmierzonych pustkowi majacza czasemmalenkie kapliczki, ruiny zamkow lub domki bielone wapnem o niewiadomym przeznaczeniu/- Castelo Melhor/w okolicy zwiedzalismy Park Archeologiczny Vale de Coa - ryty naskalne przedstawiajace sylwetki zwierzat z czasow paleolitu, neolitu, z ktorych najstarsze maja ok. 22 tys. lat- Almendra - Pinhel - Guarda /znaczy straz.. polozona ponad 1000 m n.p.m..Dotarcie tu to dla nas 78 km w gore pod wiatr../
Z powyzszego widac, ze zmodyfikowalismy trase naszkicowana poczatkowo na mapie. Naszym celem jest doglebne poznanie przyrodniczych tajemnic Portugalii orazkontakt z przyroda taki, o jaki trudno w skomercjalizowanych turystycznnych regionach kraju.Ponadto kusza nas gory i przeprawa przez nie. Pasmo Beira Alta to najwyzsze gory Portugalii i i chcielibysmy je zdobyc, ale problemem jest teraz pogoda, bo pada, a temperatura oscyluje w granicach 10-11ºC.Z prognozy pogody nie wynika nic dobrego - deszczowo ma byc przez caly tydzien, a bardziej przyjaznie zapowiada sie doopiero sobota.Coz, trzymamy kciuki za lepsza pogode i za siebie samych - niech nam tylko zdrowie dopisze w tych trudnych warunkach.Ostatnia noc spedzilismy na polu namiotowym /drugi taki nocleg na trasie, pierwszy na Preladzie w Porto/, a poprzednie roznie i niejednokrotnie egzotycznie :)Poniewaz wolno rozbijac sie na dziko, korzystamy z tego lub pytamy miejscowych, czy pozwola rozbic namiot na swojej posesji.
Zamieszczamy pare zdjec z naszych szlakow - mamy nadzieje, ze kolejne beda lepsze, ale tuz przed wyjazdem kupilismy aparat i teraz sie na nim poznajemy..:) Niestety nie ma tego duzo, gdyz komputer w kafejce dziala bardzo powoli i nie uda nam sie dzis zamiescic wszystkich zdjec, ktore chcielismy pokazac. Nadrobimy to jednak wkrotce.

Powoli czas w kafejce sie konczy i tym samym konczymy dzisiejsza relacje. Jest godzina 16:31, Guarda pograzona w strugach deszczu, a my kierujemy teraz nasze mysli ku wszystkim, ktorzy wspieraja nas w tym przedsiewzieciu dobrymi myslami i dziekujemy im za to! Przede wszystkim dziekujemy naszym Rodzinom,ktore zaniedbujemy niestety brakiem informacji na biezaco, ale mamy tym samym nadzieje, ze rozumieja, iz to nie jest teraz takie proste..

Kochani! Myslimy o Was czesto i zyczymy Wam wielu pieknych chwil na kazdy kolejny dzien! Calujemy i pozdrawiamy!

zdjecia - pack nr 1



Lizbona lotnisko



Jak to ?? Nie da sie przewiezc rowerow intercity ?? Przeciez sie da.. ;)



Tak sie pije porto w Porto. Na siedzaco.



Nasi rowerowi znajomi : Asia i Andrzej



Po wypiciu porto nadal sie siedzi ;)



Winne piwnice po drugiej stronie rzeki Douro - w Vila Nova de Gaia - my zwiedzilismy piwnice Croft´a. Byla degustacja itd.



Rzut oka na stara dzielnice w Porto - tuz nad rzeka Douro



...



...



W takim miescie nie da sie tego uniknac.. ;)



Gotowy do jazdy.. :)



Esy-floresy rzeki Douro.



Esy-floresy rzeki Douro i nasze Rumaki przytulone do siebie..

sobota, października 07, 2006

lizbona oriente

jestesmy w Lizbonie!! :) .... a oto dowod : 窺 - takie "charactery" tylko w tym kraju :)
za kilka godzin pociag do porto, gdzie po paru portach bedziemy zwiedzac i wypoczywac... ;)
po czym ruszymy w trase wlasciwa..

p.s. Kasia ma za soba udany debiut w samolocie, podobnie jak i nasze rumaki - wszyscy ogolnie cali i zdrowi, z nielicznymi zadrapaniami (glownie rumaki)..

do nastepnego terminala (moze bedzie mial bardziej responsywna klawiature niz ten ;)

piątek, października 06, 2006

sakwy są !!

...w samą porę :) każda w innym kolorze co prawda.. ale co tam.. bedziemy lepiej kojarzyć co w której siedzi.. :)

jak zwykle..

..wszystko na ostatnią chwilę :) Jeszcze nie spakowani a wylot do Lizbony juz dzisiaj o 21 :) ale w co tu się pakować ? wciąż czekamy na sakwy :) no tośmy się wpakowali..